Dzierżoniów

Przez lata próbowali swoich sił w dziesiątkach lokalnych zespołów. Niektóre nie miały nawet nazw, inne odnosiły pewne sukcesy. Teraz zebrali się, by spróbować jeszcze raz. Zapewniają, że wreszcie stworzyli kapelę, której zawsze pragnęli. Poznajcie Bellrock.

W listopadzie ubiegłego roku Piotr Dragański (gitara prowadząca; wcześniej grał w Fragnatic) i Łukasz Filip (gitara basowa) postanowili założyć nowy zespół. Piotr zadzwonił do Jowity Brożek (wokalistka; wcześniej śpiewała w Carmen), którą znał jeszcze z czasów liceum. Wtedy to wystąpili razem pod nazwą Black Queen na koncercie podsumowującym program Genialna Jedynka. Jowita przyszła na próbę z bratem Jackiem (gitarzysta). Tak powstał Bellrock. Do lutego szukali odpowiedniego perkusisty. Nikt nie był w stanie zagrzać miejsca za bębnami na dłużej. Dopiero w lutym trafili na Bartka Kozakiewicza, który idealnie wpasował się w ich grupę.

Myśląc o płycie
Nie próżnują ani trochę. Za własne oszczędności nagrali w studiu dwie piosenki - "Ognistą wodę" i "Bellrock". - Ten pierwszy idealnie sprawdza się na juwenaliach, a drugi to taka jakby nasza wizytówka - śmieją się Jowita Brożek i Piotr Dragański. To właśnie Piotr jest mózgiem całego zespołu. On przyniósł najwięcej pomysłów na własne utwory. Do większości napisał również tekst. Jowita, która z kolei jest wulkanem energii, skromnie uznaje go za lidera. - To głównie pomysły Piotra. Ja przyszłam i pozmieniałam mu linie wokalne, ale teksty zachowałam - mówi. Wydaje się więc, że Bellrock ma dwoje liderów. Na razie na pierwszym planie jest Piotr, ale każdy, kto choć raz widział występ Carmen, wie że Jowita nie zostanie w niczyim cieniu.

Bellrock ma już przygotowany godzinny materiał na koncerty. Marzą o pierwszej płycie, ale tutaj ograniczają ich koszty studia nagraniowego. - Na razie szukamy sponsorów. Staramy się grać koncerty. Jeśli nie będzie osób, które zechcą nas wspomóc, jakoś uzbieramy te pieniądze sami - mówią. Zapytani o to, kiedy płyta miałaby się ukazać, odpowiadają, że w przyszłym roku.

Weekendowe granie w gimnazjum
Dla młodych zespołów często sporą przeszkodą jest brak sali, w której mogłyby ćwiczyć. Bellrock uzyskali zgodę na próby w budynku Gimnazjum nr 1 w Bielawie. - Mamy tam zaadaptowane pomieszczenie na strychu - mówi Piotr Dragański. Jak godzą próby z codziennymi obowiązkami? Wszyscy w zespole są młodzi - uczą się lub studiują. Dlatego na ćwiczenia poświęcają każda wolną chwilę. - W praktyce wygląda to tak, że gdy przyjeżdżamy na weekend, to idziemy grać. Są dni, kiedy do sali prób wchodzimy o 10 rano, a wychodzimy wieczorem. Uwielbiamy wspólne granie - mówi Jowita Brożek.

Kora nie chce Łez
O swojej muzycznej przeszłości członkowie zespołu nie chcą mówić. Odcinają się od niej, choć przyznają, że dała im sporo niezbędnego doświadczenia. Jowita, która śpiewała dawniej w Carmen (zespół już nie istnieje), zawędrowała z nimi nawet do Radia Wrocław, gdzie w Muzycznej Bitwie w 2009 roku dotarli do finału, zajmując ostatecznie trzecie miejsce. Wtedy opowiadała, jak wrocławska dziennikarka słysząc pierwszy raz ich piosenkę, była przekonana, że to nowe nagranie grupy Łzy. - Mój głos się już trochę zmienił. Zresztą śpiewam teraz zupełnie inne utwory. W Carmen graliśmy mieszankę popu i rocka, typowo komercyjne granie. Teraz obcy ludzie mówią mi, że mam głos jak Kora - opowiada Jowita Brożek.

Dodaje, że dzięki tamtym doświadczeniom, umie się zachować na scenie. - Nadal mam tremę przed koncertami, ale nie ma już sytuacji, że czegoś nie ubiorę, bo się wstydzę. Wszyscy planujemy szczegółowo nasze występy. Koledzy wymagają wręcz ode mnie, żebym na próbach pokazała im, co założę na koncert. Wszyscy wiemy, że musimy robić szoł - mówi wokalistka.

Czesi szaleją przy Bellrock
W naszym powiecie na razie trudno ich usłyszeć. Więcej szczęścia mieli jak dotąd w Nysie, gdzie Jowita studiuje. Zagrali tam na juwenaliach, wystąpili też we Wrocławiu i w czeskim mieście Krnov. Ten ostatni występ zapamiętali szczególnie. - Dotychczas nasze występy oglądało sporo naszych znajomych. Tym razem wystąpiliśmy w zupełnie obcym miejscu. Tamtejszej publiczności tak bardzo się spodobaliśmy, że musieliśmy bisować dwa razy. Przekroczyliśmy przydzielony nam czas, ale organizatorzy przedłużyli go, widząc jak dobrze publiczność się bawi - mówi Piotr Dragański. Na ich internetowym profilu szybko przybyło wpisów od czeskich fanów. Obecnie szykują się do występów na Rockowym Graniu 3 i 4 września w Nysie oraz 17 września w Świdnicy. Skupiają się na szukaniu sponsorów, managera i szlifowaniu materiału na debiutancką płytę.

Na zakończenie zagadka: skąd się wzięła nazwa Bellrock? Początkowo mieli się nazywać Decibel, ale wystarczyło zajrzeć do googli i okazało się, że taka kapela już istnieje w USA. Kombinowali dalej, aż wpadli na to, że decybel jest jedną dziesiątą bela. Wzięli nazwę jednostki i dołożyli drugi człon "rock", bo taką muzykę właśnie grają. Szczęśliwie nazwa może budzić też inne skojarzenia - "bell" to po angielsku "dzwon". Ulubione zespoły Piotra to Black Sabbath i AC/DC. Ten drugi znany jest z tego, że na każdym swoim koncercie robi szoł z biciem w wielki dzwon w roli głównej. Kto wie, co Bellrock w przyszłości będą wyczyniać na swoich występach?