- Bawi mnie, że zostałem przedstawiony, jako gwóźdź dzisiejszego programu, bo jestem całkiem łysy – mówił Stanisław Szelc, gość dzierżoniowskiej biblioteki. W czwartek 25 października członek kabaretu Elita opowiadał m.in. o swoich podwójnych urodzinach, znajomości z Ewą Szumańską, Janem Kaczmarkiem i Andrzejem Waligórskim oraz o tym, jak kabaret Elita go… nie lubił.
- Urodziłem się dwa razy, ale to nie zasługa mojej mamy, tylko bałaganu urzędniczego – zaczął Stanisław Szelc poproszony, o przybliżenie zebranym swojej biografii. – Daje mi to taką korzyść, że dwa razy do roku domagam się prezentów urodzinowych – żartował.
Ten urodzony (tak naprawdę) 2 stycznia 1943 roku w Prochładnoje w Kazachstanie satyryk przyznał z rozbrajającą szczerością: - Kiedy przebywali tam moi rodzice, widocznie brakowało innych rozrywek, bo wkrótce urodziłem się ja.
Po wielu perypetiach Stanisław Szelc z rodziną trafił do Polski do Milicza. – Tam z różnym skutkiem ukończyłem różne szkoły. Najdłużej, bo dziesięć lat, byłem na uniwersytecie. To dlatego, że ciągle z niego wylatywałem, ale także chciałem „dogłębnie poznać” wiedzę – mówił, wywołując salwy śmiechu publiczności. – Wreszcie zdałem eksternistycznie egzamin na aktora. Cały czas miałem wtedy kontakt z Andrzejem Waligórskim, człowiekiem niezwykle szlachetnym i niesłychanie uzdolnionym. To właśnie on namawiał mnie, żebym przyszedł pracować do radia.
Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale Stanisław Szelc, którego tak bardzo kojarzymy z Polskim Radiem, wcale się do niego nie garnął. – Nie chciałem. Dopiero po jakimś czasie Andrzej mnie do tego namówił. Długo nie popracowałem, bo przyszedłem w roku 1980, a już w 1982 razem z Ewą Szumańską z niego wyleciałem – opowiadał.
- Pewnie chcielibyście państwo wiedzieć, co myślę o cenzurze, która wtedy obowiązywała. Owszem – była, ale jak tak czasem oglądam w telewizji „popisy” moich młodszych kolegów po fachu, to nie wiem, czy nie było lepiej, że istniała… - powiedział Szelc.
Przyjaciele odchodzą
Wspomnienia gościa dzierżoniowskiej biblioteki miały słodko-gorzki posmak. Było zabawnie, ale wiele opowieści dotyczyło przyjaciół, których nie ma już wśród nas, w tym właśnie Ewy Szumańskiej, Jana Kaczmarka i Andrzeja Waligórskiego. Wyrzucony z radia, do którego wrócił dopiero w 1989 roku, Szelc nie miał z czego żyć. Z pomocą przyszedł kabaret Elita, który… wcale go nie lubił.
- To było tak, że w latach 70. dwa razy na przeglądach zdobyłem nagrodę występując samodzielnie, a oni dostali wtedy tylko wyróżnienia. Jednak po tym, gdy mnie wylali z radia, moja rodzina w ogóle nie miała z czego żyć, a na dodatek urodził mi się syn. Chwytałem się różnych dorywczych zajęć – wspominał. – Elita się zlitowała i wzięła mnie ze sobą na występy. I do tej pory już występujemy razem.
Przyjaciel odszedł w 1992 roku. – Umarł Andrzej Waligórski, a umarł dlatego, że była niedziela i nie było klucza do szafy z respiratorem. W życiu nie ma jednak przypadków, a już na pewno nie w życiu satyryka. Lekarz, który go reanimował nazywał się Duch. Opowiadał nam później, że Andrzej na moment odzyskał przytomność i zaczął mu opowiadać jakiś dowcip, ale zmarł, zanim doszedł do puenty. I ja mu wierzę, bo znałem dobrze Andrzeja i wiem, że był zdolny do czegoś takiego – powiedział Stanisław Szelc.
- Kiedyś stałem w Poznaniu na przejściu dla pieszych przy ulicy Ratajczaka z Janem Kaczmarkiem – wspominał swojego drugiego przyjaciela, którego też już zabrakło. – Janek wszystko zawsze długo analizował, a my to zawsze wykorzystywaliśmy. Zapytałem go wtedy, czy wie, dlaczego Ratajczak ma swoją ulicę, a Kaczmarek nie. Nie wiedział. Powiedziałem mu, że byli tacy dwaj żołnierze na wojnie i mieli wyjrzeć za róg, czy nie ma tam Niemców. Kaczmarek rzekł wtedy, że nie wyjrzy, bo boi się, że zginie. Natomiast Ratajczak wyjrzał i natychmiast Niemcy go zastrzelili. „I widzisz, Ratajczak ma swoją ulicę, a Kaczmarek nie” – powiedziałem mu. Janek myślał potem nad tym jeszcze pół godziny – uśmiechnął się gość dzierżoniowskiej biblioteki.
„Wszedł raz do mnie pacjent o wyglądzie nijakim”
- Rok temu odeszła Ewa Szumańska, z którą przez ostatnie pięć lat nagrywałem „Z pamiętnika młodej lekarki”. Zastąpiłem Jana Kaczmarka. Wcale nie chciałem tego robić, ale Ewa tak sobie zażyczyła, a Ewie się nie odmawiało – wspominał. – Musicie państwo wiedzieć, że gdy zmarła, brakowało jej czterech dni do 90 urodzin. To była bardzo drobna kobieta, ledwo metr pięćdziesiąt wzrostu, ale w środku była zrobiona chyba z żelaza.
Z Ewą Szymańską związana była jeszcze jedna historia, którą przytoczył Szelc. – Dwa lata przed śmiercią dostała najwyższe odznaczenie, jakie może dostać radiowiec – Złoty Mikrofon. Jednak za nic w świecie nie chciała pojechać do Warszawy go odebrać. Nie chciała znów spotykać się z ludźmi z przeszłości, nie chciała do tego wracać. Namawiano ją przez tydzień i wtedy uległa, ale postawiła warunek – pojedzie, jeśli będę jej towarzyszył. Moja żona powiedziała na to: „Zawsze wiedziałam, że to twoja kochanka” – śmiał się.
- Pojechaliśmy więc, a Ewa miała już bardzo słaby wzrok. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie i w pewnym momencie ona pyta mnie scenicznym szeptem, który słyszało chyba pół teatru: „Co to jest to czerwone na estradzie?”. „Maryla Rodowicz” – odpowiedziałem. „A czemu ona się tak drze?”. „Nie drze się, tylko śpiewa. Teraz się tak śpiewa”. Na co Ewa: „Gówno, a nie się śpiewa”. Wszystkie rzędy dookoła nas wybuchły śmiechem, a Maryli Rodowicz, która myślała, że to z niej się śmiano, nikt po występie nie chciał wyjaśnić, jak było naprawdę – opowiadał.
Stanisław Szelc wspominał również swoją matkę, która była bardzo ciepłą i mądrą kobietą. Zapytał ją kiedyś:
- Mamo, jak to było przed wojną?
- Wtedy był ucisk człowieka przez człowieka.
- A teraz?
- Teraz jest na odwrót – odparła.
Źródło: Tygodnik Dzierżoniowski
39,5 tys. zł – tyle pieniędzy trafi do mieszkańców Dzierżoniowa, którzy w ubiegłym roku wymienili swoje stare, węglowe piece na nowe, bardziej przyjazne środowisku. Dzierżoniów...
Czytaj dalejW twojej rodzinie występuje problem przemocy domowej lub uzależnień? Szukasz pomocy dla kogoś znajomego lub bliskiego będącego ofiarą przemocy domowej? Skorzystaj z bezpłatnego,...
Czytaj dalejW ramach programu „Aktywne wsparcie” rozpoczęły się w dzierżoniowskim OPS-ie zajęcia Psychoedukacyjnej Grupy Wsparcia dla Kobiet z Doświadczeniem Przemocy i Współuzależnionych....
Czytaj dalej- To jeszcze nie jest efekt końcowy, ale zmiany są już widoczne. Pielęgnacja istniejącej zieleni, dużo nowych nasadzeń, wyremontowane ścieżki i alejki, nowa "mała architektura"....
Czytaj dalejp | w | ś | c | p | s | n |
---|---|---|---|---|---|---|
1
|
2
|
3
|
||||
4
|
5
|
6
|
7
|
8
|
9
|
10
|
11
|
12
|
13
|
14
|
15
|
16
|
17
|
18
|
19
|
20
|
21
|
22
|
23
|
24
|
25
|
26
|
27
|
28
|
29
|
30
|
Dzisiaj-1°C